niedziela, 17 maja 2015

O tym, jak najlepszy dzień zamienił się w koszmar...

Jest sobota rano, mama oznajmia mi, że mogę jechać na wakacje z Anią. Dzień zaczął się idealnie i taki miał już pozostać...

Jestem z Anią, Nico i Sarą na spacerze, wszystko jest świetnie, do czasu...

Sara zaczęła nagle wylizywać sobie pochwę - myślę, ma cieczkę więc norma, aż nagle zaczęła wymiotować. W sekundę z psa zrobił się szkielet, z trudem chodziła. Musiałam ją nieść, lecz 20kg to nie jest wcale mało i nie dawałam rady. Po 15 min do dzwoniłam sie do taty, żeby po mnie przyjechali. Kierunek lecznica. 

Pierwsze podejrzenie padło na skręt żołądka... Rtg wykazał, że to nie skręt uff... 
Stwierdzono, ze to ostre zapalenie jelit, lecz nie było to pewne, usg miało dać ostateczny wynik. 
Pierwsza reakcja pani wet., po obejrzeniu USG: 'Ona jest w ciąży!'. 
Później pokazał ropomacicze, na 90% było to to. 
Sugestia była taka, że jelita wpłynęły na macicę i stąd ropomacicze. 
Morfologia wykazała leukocytozę - bardzo niską ilość leukocytów i płytek krwi - potrzebny był dawca, by operacja się w ogóle odbyła, gdyż była bardzo ryzykowna. 
Znaleźliśmy dawcę - był nią ONek szefa mojego taty - Hera. 
Wymóg był taki, by dawca miał min. 30 kg i był zdrowy. 
O 17:00 mielismy się stawić z Sarą i Herą na transfuzję, a po niej operacja, która miała pokazać co to w ogóle jest. 
Podczas kroplówki, przed operacją

Wieczorem dzwonią do mamy, że juz jest po wszystkim. Pies żyje, a operacja była bez komplikacji. 
Trwałą walka o życie, które wygrała. 

Dziś o 9 byliśmu w przychodni, gdyż nie pozwalała podłączyć się pod kroplówkę - cały czas sie wierciła. Zapytałam się dr co to było, gdyż mama nie zrozumiała go i nie potrafiła mi powtórzyć ( gdy sucz była u weta, rodziców w tym czasie nie było i nie słyszałam rozmowy, mam do mnie zadzwoniła i poinformowała, że operacja się udała). Z tego co zrozumiałam miała dużo bakterii, gdzie u ludzi nazywa sie to sepsą, a u zwierząt nie potrafię powtórzyć nazwy, które spowodowało ropomacicze. Lecz w jej przypadku nie to było najgorsze, lecz ta niska ilość leukocytów, a normalna ilość erytrocytów, gdzie podobno przy ropomaciczu krwinek czerwonych powinno byc mniej. 
Podczas pierwszej kroplówki, przed operacją 

Nadal ma wybroczyny na powiekach, lecz już jest lepiej. Te wybroczyny miałą na całej macicy i czyms jeszcze, tylko nie pamiętam. 
Morfologia wykazała, że ma nadal małą lość leukocytów, bo tylko 20%, lecz kolejne badanie pokaże, czy wzrasta ich liczba. Jeżeli nie, to znów będzie transfuzja. Dawcę na szczęście mamy znalezionego, gdyż ten sam nie może być. Miejmy nadzieje, że nie będzie potrzebny. 

Dziś dowiaduję sie od siostry, że mam, gdy do niej dzwoniła mówiła, że Sara umiera. Powiedziała o tym wszystkim, tylko nie mi... Nawet dobrze, że o tym nie wiedziałam, bo nie wiem o bym zrobiła. Nie wytrzymałabym... Dzisiejsza noc była pierwszą, od 8 lat, gdy zasypiałam w domu (we własnym, nie liczą się noce, w której byłam po za, a pies w nim był) ze świadomością, że Sary tu nie ma... Oby była ona pierwsza i ostatnią nocą.

Trzeba Sarę pilnować jak oka w głowie. Wnosić i znosić ze schodów (by do domu się dostać, trzeba przejśc 5 schodków). Nie może nic sobie uszkodzić. Zdrowemu psu, gdyby krew mu poleciaął, nic by się nie stało - Sarze może  zagrażać życiu. 

Jest jeden plus z tego całego koszmaru - Sara została wysterylizowana. W innym wypadku nigdy by chyba nie została, gdyż rodzice by się nie zgodzili... 

Na fp będę dodawała świeże informacje o stanie Sary, więc jeżeli ktoś by chciał dalej śledzić jej losy zdrowotne, zapraszam Fp Sary

10 komentarzy:

  1. super, że już po! będzie lepiej niż dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy na dobrej drodze, by tak się stało! :)

      Usuń
  2. matko, taki koszmar tak nagle i bez zapowiedzi, bardzo Ci współczuję. Trzymam kciuki, żeby wszystko z nią już było dobrze, na pewno dacie sobie radę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla nas, jak i dla wetów był również szok, że nie było żadnych objawów.
      Za kciuki i słowa pocieszenie bardzo dziękuję! Przydadzą się.

      Usuń
  3. Bardzo Ci współczuję całej tej sytuacji - to musiało być okropne doświadczenie. Cieszę się, że z Sarą jest już w miarę dobrze i trzymam kciuki, żeby szybko wróciła do pełnej sprawności.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam mocno kciuki za Sarę i za Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki za Sarę, oby już było z górki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam kciuki za Sarę, żeby to się więcej nie powtórzyło! Współczuję takiego zakończenia spaceru i ciesze się, że dziewczyna jest juz w miarę "stbailna".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stabilna jeszcze niestety nie. O 18:00 dowiemy sie czy konieczna bd kolejna transfuzja, czy nie.
      Sara nie wytwarza sama plytek krwi, a te co dostała niestety zanikają...

      Usuń